KRÓTKA HISTORIA PEERELU

Myślę, że nawet mądrym ludziom trudno sobie dziś wyobrazić jakby Polska wyglądała gdyby nie Unia Europejska. Amnezja nie boli. Ale może boleć. Przypomnijcie sobie jak żyło się w czasach rządów B. Bieruta et consortes. Jest na ten temat ogromna literatura. Myślę, że z okazji dyskusji nad projektowanym ogłoszeniem roku 2013  rokiem Edwarda Gierka i gloryfikacją, przez niektórych polityków  gen. Jaruzelskiego (choć on sam tego nie chce i nie potrzebuje),  nie od rzeczy będzie przypomnieć najkrótszą historię Polski.

Było tak: po zakończeniu drugiej wojny światowej i sprzedaniu nas przez Zachód Stalinowi (zob. konferencja w Jałcie 4-11 luty 1945 r.), Bolesław Bierut ksywa „Tomasz” z  towarzyszami, ale na spółkę z Sowietami, zbudowali na terenie ogołoconego z kapitalizmu kraju barak – opresyjny system polityczny. Otoczyli barak zasiekami z drutu kolczastego, zamknęli na kłódkę, a wyrżnąwszy niepokornych (jakieś 30 tys. osób) postanowili resztę narodu jedynie wykastrować. Wprowadzili komunistyczny reżym stalinowski. Zapędzili społeczeństwo, w śród którego ¼ stanowili analfabeci, do szkół, ale równocześnie zabronili Polakom śmiać się z wzniesionej budowli i myśleć o wolności. „Tomasz” dyrygował narodem w myśl  partytury pisanej przez generalissimusa  Stalina, który zmarł 5 marca 1953 r. Wówczas to przyszła noblistka Wisława Szymborska upiła się z dwóch powodów: po pierwsze, ze smutku, że będzie musiała coś na ten temat napisać i po drugie, z radości, że w Kraju Pieroga i Zalewajki skończył się stalinizm.

Trzy lata i siedem dni po utrupieniu Stalina odszedł Bierut. Szeptano, że nie odszedł dobrowolnie. Następcy „Tomasza”  próbowali system stalinowski zdekonstruować. 21 października 1956 r. rządy w PZPR objął Władysław Gomułka ksywa „Wiesław” znacznie oświecając stalinizm. Szef partii porzucił mordowanie niepokornych, kazał zlikwidować zasieki, a drut kolczasty oddać do zamrażalki, bo może się jeszcze przydać. „Wiesław”, na wszelki wypadek zostawił kłódki oraz część zakazów, a rozpoczynając budowę siermiężnego socjalizmu zagnał rodaków do pracy za minimum wynagrodzenia. W 1967 r. wypędził z Kraju Pieroga i Zalewajki tych nielicznych Żydów, którym udało się jakimś cudem przetrwać niemiecki Holokaust. W 1968 r. dołączył Front Polski, powstały na bazie Śląskiego Okręgu Wojskowego do Sił Zbrojnych Układu Warszawskiego, który pouczał braci Czechosłowaków, że nade wszystko należy miłować i słuchać Wielkiego Brata, a dwa lata później przekonał komilitonów, w tym gen. Jaruzelskiego, że narodowi należy dać nauczkę i nakazał postrzelać trochę do niepokornego społeczeństwa. „Wiesław” dyrygował narodem w myśl  partytury pisanej przez Moskwę.

W grudniu 1970 r. „Wiesława”, który spóźnił się nieco z wyciąganiem drutu z zamrażalki, nie bez pomocy Moskwy, zluzował Edward Gierek ksywa „Edward”, „Śląski Książei „Sztygar z Katowicusiłując uchylić narodowi drzwi na Zachód. „Edward” był facetem tak inteligentnym jak przyjaciel Putina Gerard Depardieu lub Brigitte Bardot – miłośniczka słoni metasowieckich. Gierek, który reprezentował tych pięćdziesiąt procent rodaków, którzy nie splamili się przeczytaniem ani jednej książki, wyrzucił kłódki i zredukował część zakazów. Nie był zwolennikiem nadmiernych represji, ale w 1976 r. przetrzepał nieco skórę robotnikom Ursusa i Radomia, zaakceptował „ścieżki zdrowia” (kolektywne bicie zatrzymanych przez MO), wprowadził bony towarowe (kartki na żywność i nie tylko) i podał komendę do wprowadzenia do Konstytucji PRL obowiązku jeszcze większego sławienia Sowietów oraz nakazał zintensyfikowanie  budowy rozwiniętego społeczeństwa socjalistycznego w Kraju Pieroga i Zalewajki. Zezwolił też na umiarkowane śmianie się ze stalinizmu, ale nie z niego samego, jego konfratrów i przede wszystkim z Wielkiego Brata, któremu cały czas oddawał bałwochwalcze hołdy, miedzy innymi nadając (1974 r.) gensekowi gen. L. Breżniewowi Krzyż Wielki Orderu Virtuti Militari, rozważał możliwość podarowania gensekowi Damy z łasiczką  Leonarda da Vinci itp. „Śląski Książe” dyrygował narodem w myśl partytury pisanej przez Breżniewa.

  W grudniu 1980 r. generał Wojciech Jaruzelski ksywa „Wojciech Szabelka z towarzyszami (na wyraźne przyzwolenie Sowietów) zmusili „Sztygara z Katowic” do abdykacji „ze względu na stan zdrowia”. Tu anegdotka: „Towarzyszu Edwardzie, jak wasze zdrowie?” „Nie wiem. Nie czytałem jeszcze dzisiejszych gazet”.  W1981 r. po objęciu funkcji premiera i stanowiska pierwszego sekretarza KC PZPR Jaruzelski wydał Kiszczakowi  prikaz do wyciągnięcia zasiek z lodówki. Na szczęście drut okazał się skorodowany. Wykorzystało to społeczeństwo tworząc „Solidarność”, która zmroziła Jaruzelskiego. Generał był wówczas cały oblodzony. Wyglądał jakby połknął olbrzymi sopel lodu. To wówczas figlarze ukuli hasło: Wracaj Edziu do koryta! Lepszy złodziej niż bandyta!. Na szczęście Jaruzelski w drugiej połowie lat 80. zreflektował się. Spostrzegłszy, że źle się bawi, począł zachodzić w głowę i szukać wyjścia z sytuacji patowej. W mózgu generała wylęgła się straszna dla komunistów myśl o Okrągłym Stole. To wówczas Norman Davies użył określenia, że Jaruzelski jest Janem Chrzcicielem pierestrojki. ”

  To TT   Wojciech Szabelka” w ostatniej fazie swoich rządów dyrygował narodem w myśl partytury pisanej przez Gorbaczowa, jednak, przy wydatnej pomocy „Solidarności” udała mu się sztuka całkowitego zdekonstruowania  socraju.

Co by jednak nie powiedzieć o Petrelu, był to, może z wyjątkiem okresu bierutowskiego, najweselszy barak w demoludach. 4 czerwca 1989 r. naród przejął losy Polski i Polaków w swoje ręce. Jednak świętem niepodległości ogłosiliśmy dzień 11 listopada, związany z II RP. I wszystko potoczyło się tak jak zawsze. Szkoda, że nikomu nie wpadło do głowy, by uhonorować datę 4 czerwca 1989 r. Datę, która dała asumpt narodom europejskim do zerwania więzów komunizmu.

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *