Miesięczne archiwum: październik 2015

Fragment Lotu nad szpiegowskim gniazdem

Dnia 4 czerwca roku pamiętnego /zebrała się banda stolca okrągłego / Kiszczak, Jaruzelski, moskiewskie pachołki / ze zdrajcami ludzi podzielili stołki

Paweł Kukiz

Wielokrotnie pisałem, że dzieciństwo, młodość i dorosłość spędziłem w XX wieku. A skoro jak pisze Jerzy Pomianowski było to stulecie: nalotów dywanowych, bomby atomowej, obozów zagłady, czystek etnicznych, planowej likwidacji całych klas i narodów to nie trudno było uwierzyć Emilowi Cioranowi, że człowiek to zwierzę, które zdradziło naturę.

Przerabiałem to na własnej skórze. Przez 37 lat nosiłem mundur żołnierski, a po wykopaniu z armii, stając się „socjomasą balastową budżetu”, na którą muszą pracować młode pokolenia Prawdziwych Polaków, nadal ogawędzam zjawiska, niekoniecznie jawne, starając się zaglądać za kulisy kulis MON i MSW. Nigdy nie ukrywałem drażliwych spraw. Nie pragnąłem tego robić, ale w inny sposób nie mogłem sobie poradzić.

Nie chcę używać wielkich kwantyfikatorów, podobnie jak staram się nie generalizować. Dlatego bądźcie uprzejmi, czytając sądy ocenne, poprzedzać je słowami „chyba”, „możliwe”, „wydaje się” itp., a do opisów z użyciem liczby mnogiej np. „Polacy”, „generałowie”, „oficerowie”, „służby specjalne”, „politycy” podstawiać tylko te osoby, które się do tego opisu poczuwają, a nie wszystkich tych, których te pojęcia mogą oznaczać, i które są tak godziwe, że mogłyby być modelami dla artystów malujących portrety aniołów.

Wybaczcie wreszcie nadmierne stosowanie paraboli, litot i dytyrambów, tej swoistej „pieśni kozła”. Moje grafomaństwo nie rości sobie pretensji do miana literatury czytanej powszechnie. Bo czytelników, których jeszcze niedawno nie można było oderwać od książek, już nie ma. Tacy czytelnicy już byli. I przy takiej polityce rządu Platformy, partii bez właściwości, coraz bardziej zbzikowanej, już takich nie będzie. To, co robią politycy, to kulturalne ludobójstwo. Elity partyjne, uzurpując sobie prawo do bycia przedstawicielami narodu, wolą toczyć „wojnę smoleńską lub podsłuchową”.

Jeżeli powiecie, że dla tych polityków katastrofa smoleńska czy nielegalne posłuchy to sprawa życia i śmierci odpowiem: Nie! To dla nich znacznie ważniejsze! To jakiś Baal, absolut, zagadka, tajemnica wyzbyta pozahistorycznego sensu, której wytłumaczyć logicznie nie można. I powiem, że to nonsense and baloney (nonsens i bujda). I zacytuję Władimira Wysockiego: Mój kraj od dawna, jak samochód stary, /prowadzi szofer, który pluje nań.

***

Gdyby była sensowna alternatywa, robiłbym wszystko, aby ekipa kierująca Tusko-Kopaczomocarstwem rządziła jak najkrócej. Marzę o tym, żeby na podmianę przyszli aparatczycy, którzy zmajdrowali IV RP. Oni już nabroili, budując twór, w którym ludziom żyło się miło i jeszcze śmieszniej niż w Peerelu. To PiS stworzył w IV RP takie stężenie patriotyzmu, że o sugestii wprowadzenia eutanazji nie było sensu myśleć. Udusić się było można bez pętli, samymi wartościami.

Gdy sobie o tym przypominam ogarnia mnie frajda tak okrutna jak kwilenie matki, której córka się skurwiła. W III RP partie polityczne przekształciły się w przedsiębiorstwa biznesowe. Ich historia składa się z czterech słów: „kasa”, „jaja”, „momenty” i „mózg na ścianie”. Ratunku upatruję w recyklingu IV RP i zbudowaniu państwa jeszcze zabawniejszego niż to, które w latach 1939 – 1945 zafundowali nam Adolf Hitler z Józefem Stalinem.

Tak. My, Naród! My, Polacy! Jesteśmy kombinacją ksenofobii, cierpiętnictwa i megalomanii. Jesteśmy tak głupio i homofobicznie zaprogramowani, tak patriotyczni i tak klerykalni, że możemy zniszczyć to, co już osiągnęliśmy i okazać się zdolnymi zniweczyć szansę daną nam przez los na stworzenie nowoczesnego państwa.

Rządy w partiach sprawują małe świrujące zasrańce żywiące swoich konfratrów z budżetu, a więc ze składek społeczeństwa. Obie liczące się partię stosują zasadę „oko za oko”. Ludzie muszą uważać. Ta zasada prowadzi do ślepoty…

To nie polityka! To erzac polityki. Do lamusa ciśnięto piękne słowo — cnota, oczywiście w użyciu sokratejskim jako dobro moralne. Cnotę zastąpiono wieloznacznym pojęciem wartości. I nikt już nie wie, czy politykom chodzi o numer, cenę czy zalety, przymioty moralne, bo pojęciu cnoty coraz częściej przypisuje się znaczenie seksualno-pornograficzne.

Co prawda Zbigniew Herbert napisał: Bądź wierny. Idź. Małpują go Prawdziwi Polacy. Poeta operował metaforą. Nie określił precyzyjnie z kim i dokąd mam iść. Z Bogiem? Z diabłem? Po złote runo nicości. Posłuchałem. Złote runo nicości mnie zachwyciło. Poszedłem. Szukałem runa w knajpie. Nie było mnie kilka dni. Gdy wróciłem, dostałem po pysku. Od żony…

Przepraszam, jeśli kogoś uraziłem.

PS

Książka ukaże się na początku listopadzia 2015 r.