Miesięczne archiwum: czerwiec 2021

ANATOL PUŁKOWNIK FEJGIN Zbrodniarz czy ofiara ideologii?

[Z pułkownikiem Anatolem Fejginem, byłym zastępcą szefa Informacji Wolska Polskiego i eks-dyrektorem Departamentu X MPB prowadziłem intensywne rozmowy w latach osiemdziesiątych i sporadyczne do końca XX wieku]. Tu fragment:

       …Nasza rozmowa coraz częściej staje się chaotyczna. Gospo­darz skacze z tematu na temat, tam, gdzie trzeba, podpiera się prawem. Są sprawy, o których mówi bardzo niechętnie. Są i takie, które go wyraźnie denerwują, drażnią. Należy do nich sprawa przyjaźni. Szczególnie z Bermanem i stosunku do Lenina. Nie wypiera się znajomości z Bermanem inspiracji Leninem świecącego jasnym blaskiem.

       Z opowieści pułkownika wynika, że przed wojną nie siedzieli z Bermanem w jednej celi. Mijali się w więzieniach połączeni tylko ideą leninowską, której służyli. W dalszym planie był Stalin.

       Po wojnie było odwrotnie. Świecę Lenina przykryto workiem, a Stalina, po trupach wydźwignięto na gigantyczny pomnik. Ale może lepiej powiedzieć, że on sam się wydźwignął.

       Tak, Jozef Stalin szedł po trupach. Między innymi po trupach polskich komunistów z KPP.  Generalissimusa z pomnika zrzucił Nikita Chruszczow. Znowu odkryto twórcę rewolucji bolszewickiej, który stał się „Leninem wiecznie żywym”.

       Polscy komuniści walczyli z całym światem. Walili na oślep. Języki obracały im jak ostrza w sieczkarni szatkując wszystko co państwowe. Ręce latały jak skrzydła wiatraków zabijając niekiedy prowokatorów.

       ***

       Przed wojną Fejgin zahaczał przeciwników tylko przypadkowo. Tłukł ich, ale bez zaciętości. Bez zbędnych osobistych intencji. Po światowce robiło to już z większym entuzjazmem. Zarówno przed jak i po wojnie zapłacił za to więzieniem.

       Przed, dostał dwanaście lat za komunizm.

       Po, tak samo – dwanaście za to samo, ale nie takie samo.

       Nigdy nie odbył całego wyroku.

       Ale siedział wystarczająco długo, aby pozna smak czarnego więziennego chleba. Mimo to, po wojnie z upodobaniem pakowa ludzi ludzi za kraty.

       Czy bił? Uważam, że nie bił. Nie musiał. Od tego miał ludzi. Takich prymitywnych kołków – jak sam mówi. On im tylko wskazywał, od których nieszczęśników należy wydobyć przyznanie się, często do niepopełnionych win. I „kołki” zawsze wiedziały jak to osiągnąć.

       Ale w rozmowach z Anatolem pułkownikiem Fejginem, nie o bicie mi chodzi, nie o niego samego nawet. W dyskursie z dozgonnym komunistą chciałem zrozumieć w jaki sposób wydarzenie historyczne wpływają na dzień dzisiejszy? Oraz czy rozpatrując przeszłość można antycypować przyszłość.

       Taki J. Berman na przykład? Niby był, a jeżeli chodzi o oficjalne stanowiska i dokumenty, jakby go nie było.

       ***

       Syn Fejgina, Piotr, w interesującej rozmowie z Krystyną Naszkowską, nie daje odpowiedzi na interesującą kwestię, a na pytanie, dziennikarki „Czy ojciec bił? Czy wyrywał paznokcie? Odpowiada nie wprost: Mówi: „Tak. Takie pytania.  Świadek – kobieta potwierdza, że bił. Wtedy adwokat ojca, Krzysztof Łada-Bieńkowski spytał, czy na Sali jest oskarżony. „Jest”. „To proszę wskazać”. I ta osoba pokazała na sali na byłego dyrektora Departamentu Śledczego MBP Józefa Różańskiego. „Czy świadek jest pewna, że to jest on?” „Tak jestem pewna”, Na to Bieńkowski: „Proszę o zanotowanie, że świadek wskazuje nie tę osobę, którą pomawia”.    

       ***   

       – Byłem z Bermanem po imieniu – mówi Fejgin – nawet wówczas, gdy stawał się drugą osobą w państwie. Nieformalnie – drugą osobą. Uważam, że był najinteligentniejszą osobą w socjecie pierwszej dekady Peerelu, ale oficjalnie – nigdy nie piastował najwyższych godności, za wyjątkiem członkostwa w Biurze Politycznym. O każdej porze dnia i nocy miałem do niego dostęp. Do Bieruta mogłem również chodzić. Nie korzystałem z tego przywileju. Zawsze czekałem na wezwanie. Przedwojenni komuniści szanowali się:

      – Prawdziwych przedwojennych komunistów wyciął Stalin. Wspominaliśmy przecież o tym. Wy nie protestowaliście. Czy te mordy, to nie było czasem przygotowanie w myśl zasady, że przed decydującą walką trzeba oczyścić własne szeregi. Nie wiadomo do końca czego naprawdę chciał Stalin. Być może tylko rozwoju swojego imperium. Dlatego później sprzymierzył się z Niemcami, tnąc komunistów, mało tego – wydając niemieckich komunistów Hitlerowi.

      – Likwidacja kierownictwa KPP była dramatem polskich komunistów. Nie o wszystkim jednak wiedzieliśmy. Byliśmy wychowani na Leninie…

      – Znacie wy Lenina, towarzyszu Fejgin?

      – Wydaje mi się, że znam.

      – Mimo to pozwolę sobie przytoczyć wam kilka cytatów waszego ukochanego wodza. O poezji: „Ja jeszcze w Krasnojarsku zacząłem tworzyć wiersze: <W Suszu u podnóża Sajana…>, ale niestety oprócz pierwszej linijki nic więcej nie stworzyłem”.  O logice klasowych stosunków miłosnych: „Żądania <wolnej miłości> radzę całkowicie odrzucić. Okazuje się to żądaniem nie proletariackim, ale burżuazyjnym. Rzecz nie w tym, co Wy chcecie przez to subiektywnie rozumieć. Istota tkwi w obiektywnej logice klasowych stosunku miłosnych. […] jeżeli już koniecznie chcecie, to przelotna-więź namiętność może być brudna, a może też być czysta (…).

         ***

         Ciekawie, co na takie ujęcie miłości przez Lenina miała do powiedzenie jego żona Nadieżda Krupska. Kobieta wzdęta i nadęta, cierpiąca na wytrzeszcz oczu, ale na swój sposób sympatyczna, a w miłości tolerancyjna jak jasna cholera.

      Nie, nie była moskiewską Valerią Messaliną, trzecią żoną Klaudiusza władcy Imperium Romanum, prawnuczką Marka Antoniusza, zbrodniczą nimfomanką do której zawistnicy i nienawistnicy ośmielają się ją porównywać.

      Nic z tych rzeczy. Nadieżda była zwykłą rosyjską kobietą. Wychodząc za Lenina całe życie poświęciła rewolucji. Była fantastycznie fantastyczna. Oczywiście, że rąbnięta. Ale, co za klasa!         Była prawowitą żoną, ale tolerowała kochankę męża, Inesse Armand. Malo tego, przyjęła Inessę jako dublerkę w łóżku z Iljiczem Ulianowem.

      Tylko krótko przed śmiercią powiedziała, że jakby się jeszcze raz urodziła toby się tysiąc razy więcej łajdaczyła.

      ***

      Jeżeli chodzi o moje z danie w „tym temacie”, to uważam, że kobiety mają prawo do swoistej dzikiej wolności, niczym koty.         Nadieżda była milion razy sympatyczniejsza niż Lenin. Podobnie żona Fejgina, Anna.

      No może Anna nie była milion, ale tysiąc razy sympatyczniejsza niż Anatol, to pewne.

         ***

         No wracam do wodza rewolucji: „U nas znów deszcze”. O Kobie (J. Stalin – H.P.): „Czy nie pamiętacie nazwiska Koby? Pozdrowienie. Ulianow”. […] „Wielka prośba: dowiedzcie się nazwiska Koby”. O terrorze: „Tow. Zinowiew! Dopiero dziś dowiedzieliśmy się w KC w Pitrze robotnicy chcą odpowiedzieć na zabójstwo Włodarskiego masowym terrorem i że wyście ich powstrzymali. Protestuję stanowczo! Kompromitujemy się: grozimy w rezolucjach sowdepu masowym terrorem, a kiedy przyjdzie co do czego, hamujemy inicjatywę rewolucyjnych mas, zupełnie prawidłową. To nie-moż-li-we! Trzeba podsycać energię i masowość terroru […]. Koniecznie zastosować bezlitosny, masowy terror wobec kułaków, popów i białogwardzistów. Podejrzanych zamknąć w obozie koncentracyjnym za miastem. Telegrafujcie o wykonaniu […]. Trzeba wytężyć wszystkie siły, wprowadzić natychmiast masowy terror, rozstrzelać i wywieźć setki prostytutek rozpijających żołnierzy, byłych oficerów itp. Ani minuty zwłoki… Rozstrzeliwać, nie pytając nikogo i nie dopuszczając do idiotycznej zwłoki”. O rewolucji: „Drodzy towarzysze! Zmuszony jestem zgodnie z sumieniem stwierdzić, że wasza rezolucja jest tak politycznie nieudolna i tak głupia, że wywołuje mdłości. Tak postępują tylko rozkapryszone panienki i głupi rosyjscy inteligenci. Przepraszam za szczere wyrażenie swego zdania; przyjmijcie komunistyczne pozdrowienia od mającego nadzieję, że otrzymacie nauczkę w postaci więzienia za bezczynność. […] Nie można nie aresztować, celem zapobieżenia spiskom, całej tej gawiedzi z kręgów kadeckich.

 

      Byłoby wręcz karygodne nie aresztować jej. Lepiej żeby dziesiątki i setki inteligentów przesiedziały dzionki i tygodnie. Dalibóg, lepiej

 

      Intelektualne siły robotników i chłopów rosną i krzepną w walce o obalenie burżuazji i jej popleczników, lokajów kapitalizmu uważających się za mózgi narodu. W istocie to nie mózg, a gówno”. O publikacjach: „Według mnie, potrzebny jest tajny okólnik przeciw oszczercom rzucającym szkalujące oskarżenia pod płaszczykiem krytyki. […] Jeśli po wydaniu sowieckiej książki nie ma jej w bibliotece, trzeba żebyście Wy (i my) z absolutną dokładnością wiedzieli, kogo posadzić. […] Dlaczego to się zatrzymało (chodzi o druk Lenina – H.P.)? Przecież dawałem 2-3 dni! Na miłość boską, przynajmniej posadźcie kogoś do więzienia. […] Gazetom damy dyrektywy, by już jutro zaczęły ich na setki sposobów i ze wszystkich sił wyśmiewać i tępić przynajmniej raz na tydzień w ciągu dwóch miesięcy. […] Nie potrafimy jeszcze publicznie osądzać ohydnej wstrętniej pisaniny. Za to trzeba powiesić cały Narkomjust na śmierdzących powrozach. Nie straciłem jeszcze nadziei, że i nas kiedyś wszystkich za to słusznie powieszą”. O ekonomii bolszewickiej: „Tichwiński (chemik, profesor, rozstrzelany  w 1921 roku  – H.P,) nieprzypadkowo został aresztowany: chemia i kontrrewolucja nie wykluczają się nawzajem. […] Sprzeciwiłem się stanowczo marnotrawieniu ziemniaków na spirytus. Spirytus można i trzeba robić z torfu. Trzeba rozwinąć tę produkcję spirytusu z torfu. […] Powiadomić Instytut Naukowo-Żywniościowy, że w ciągu 3 miesięcy powinny zostać dostarczone dokładne i wyczerpujące dane o praktycznych osiągnięciach w produkcji cukru z trocin. […] Czy przypadkiem Wasz Narkomjust nie śpi? Tu potrzebny jest szereg procesów pokazowych z zastosowaniem surowych kar. Narkomjust, jak się wydaje, nie rozumie, że nowa ekonomiczna polityka wymaga nowych sposobów, nowej surowości kar. Z komunistycznym pozdrowieniem. Lenin”.

      ***

      Co wy na to, towarzyszu pułkowniku Fejgin?

      – Według Lenina dyktatura proletariatu, walcząc o cele nadrzędne, musi prowadzić wszystkie formy walki i stosować każdy środek prowadzący do urzeczywistnie­nia celu nadrzędnego. Przeczytajcie, panie Piecuch, Rozważania nad pierwszym dziesięcioksięgiem historii Rzymu Liwiusza. Znajdziecie O Niccolo Machiavellego taki passus: „Kiedy chodzi bowiem o ocalenie ojczyzny, nie wolno kierować się tym, co słuszne lub niesłuszne, litościwe lub okrutne, chwalebne lub sromotne. Nade wszystko inne zważać należy wtedy na to, aby zapewnić jej przetrwanie i uratować jej wolność”.

      I o tym mówi Lenin. A o cukrze z trocin czy o spirytusie z torfu to przecież przedni humor. Co zaś do Hitlera, to fuchrer wykorzystał przekazanych mu przez Stalina komunistów do walki na swoim terenie z Komuni­styczną Partią Niemiec. Było to tragedią, taką jak rozstrzelanie KPP. Ale ta zbrodnia nie obciąża Lenina, a Stalina.

         ***

         Ubolewam że Fejgin nie dożył „dobrej zmiany”. Nie ulega wątpliwości, że radowałby się iż Daniel Obajtek odkupił od niemieckiego koncernu Polska Press. A „Teraz Polska” jest silniejsza niż kiedykolwiek była, Dziennikarze prasy lokalnej mogą swobodnie pisać prawdę i tylko prawdę…

         Tak, dziennikarze, wedle Jacka Kuronia to „wyjątkowo parszywa banda”.  Czają są po obu stronach barykady. Jak jedna klika pójdzie w odstawkę, natychmiast znajdzie się druga hurma, stale gotowa zażarcie walczyć o „nową sprawę”, „nowy ład”, itp., ale może lepiej powiedzieć – „za żarcie”.

         Domniemywam, że jeszcze bardzie ucieszyłby eks-dyrektora Departamentu X MBP działalność Zbigniewa Ziobry wprowadzającego tak potrzebną Krajowi Pieroga i Zalewajki politykę zaostrzania kar. Manipulacje kodeksowe w epoce „dobrej zmiany” są tak przydatne jak hulajnoga do podróży na Marsa.

         Anatol pułkownik Fejgin był zdania, że naród trzeba podzielić na dwie części. Pierwszą, obrzydliwą tłuszczę opozycyjną należy zapudłować, a drugą, prawdziwie patriotyczną, wyznaczyć do pilnowania części pierwszej.

         Jeżeli chodzi o mnie, to nie ukrywam, że popierając „nową zmianę” „Ojca Ojczyzny”, „Nowy Ład” premiera M. Morawieckiego, udane geszefty z mediami D. Obajtka oraz ministra Z. Ziobrę marzę, aby zdanie z „przekazów” Lenina o „śmierdzących powrozach”, także się ziściło.

         No to wracam do sprawozdania z rozmów z A. Fejginem.