SZKIC O TWÓRCZOŚCI HENRYKA PIECUCHA
Henryk Piecuch – pisarz, nasz sąsiad, członek założyciel i uczestnik niemal każdego spotkania Dyskusyjnego Klubu Książki, działającego przy Bibliotece Publicznej Gminy Michałowic w Michałowicach.
Autor specjalizuje się w demaskowaniu funkcjonowania mechanizmów służb specjalnych, w szczególności służb specjalnych Polski Ludowej; jest autorem tajnej historii Polski.
Przytoczymy tu przygotowaną przez Andrzeja Zasiecznego notkę biograficzną Henryka Piecucha 1):
Pułkownik Henryk Piecuch pobierał nauki w Liceum Pedagogicznym, w Szklarskiej Porębie, w Szkole Oficerskiej WOP w Kętrzynie i w Wojskowej Akademii Politycznej w Warszawie. Skończył dwa trzyletnie „dokształty” na WUML-u (wydziały: historyczno-filozoficzny oraz etyki i religioznawstwa). Od 1959 do 1994 r. służył w Wojskach Ochrony Pogranicza i Straży Granicznej. Popełnił 73 książki oraz ponad 4 tys. materiałów prasowych (vide: Wikipedia). Namalował kilkaset obrazów i stworzył kilkadziesiąt rzeźb. Większość prac rozdał bądź spalił. Był wykładowcą (m.in. historii filozofii na WUML) i dziennikarzem, kaskaderem w filmach, ratownikiem GOPR, strażnikiem Straży Ochrony Przyrody, prezesem Sudeckiego Klubu Wysokogórskiego, drwalem, instruktorem narciarstwa i taternictwa. Uprawiał lekkoatletykę, pływanie, narciarstwo, pięciobój nowoczesny, dżudo, boks, szermierkę, żeglarstwo, alpinizm i szybownictwo. Pasjonuje się czytaniem i nicnierobieniem.
Z GENOLOGICZNEGO PUNKTU WIDZENIA
Zacznijmy od tego, co krytykowi literackiemu najbardziej rzuca się w oczy w pisarstwie Henryka Piecucha, co stanowi o oryginalności tej literatury. Wykazuje to analiza genologiczna; genologia – nauka o gatunkach literackich oraz dziennikarskich. W swoich książkach H. Piecuch stosuje wszelkie gatunki dziennikarskie – począwszy od podpisu pod zdjęcie, poprzez krótką informację, różnego rodzaju artykuły po felieton, reportaż literacki – jako koronny gatunek dziennikarski oraz wywiad, który jest pochodną czy rodzajem reportażu. Dla przykładu wróćmy do najkrótszej formy dziennikarskiej, do podpisu pod zdjęcie – w ogóle do zdjęć. W swojej książce o Ryszardzie Kuklińskim pt. „As CIA i…” 2) ze zdjęć tworzy kolaże, a podpis staje się krótkim felietonem.
By dotrzeć do pisarskiej prawdy stosuje wszelkie możliwe formy dziennikarskie, wszelkie narzędzia dziennikarskie, ale również używa memuaru: punktem wyjścia do analiz są własne wspomnienia, własne doświadczenia.
Jak zatem określić, nazwać gatunek, który uprawia Henryk Piecuch? Taką formę prozy, zawierającą wszelkie gatunki możemy nazwać tylko jednym, bardzo pojemnym pojęciem – Henryk Piecuch uprawia esej. „Lot nad szpiegowskim gniazdem” jest esejem. Taką formę, oczywiście w różnych wariantach, przyjmują eseje H. Piecucha. Nie ma autora, który stosowałby podobną formę: forma esejów Henryka Piecucha jest wręcz niemożliwa do naśladownictwa.
Formy eseju pisarz użył, by dotrzeć nie tylko do pisarskiej, reporterskiej prawdy: do osiągnięcia estetycznych celów, ale by odkrywać prawdę historyczną, a nawet historiozoficzną: eseje pisarza są refleksją nad siłą napędową, jaką jest działalność służb specjalnych.
STYL
Zejdźmy o poziom niżej w niniejszej analizie: zastanówmy się nad stylem pisarza; by nie rozwodzić się za długo, zacytujmy śp. dra hab. Janusza Kurtykę, prezesa Instytutu Pamięci Narodowej: „Pióro Autora jest lekkie, uwodzące czytelnika, co znakomicie wzmacnia wrażenie o jego profesjonalnej kompetencji. Uwiodło także niżej podpisanego” 3).
* * *
Zachęcam do czytania książek Henryka Piecucha, nie tylko dlatego że jest naszym sąsiadem, ale przede wszystkim dlatego, że z jego książek możemy dowiedzieć się wiele o współczesności; poznać i zrozumieć ważny mechanizm: zakulisowe działania służb specjalnych – metody bez skrupułów stosowane przez polityków w różnych czasach.
Jako czytelnik książek Henryka Piecuchu oraz jego sąsiad apeluję też w imieniu czytelników do dyrektor michałowickiej biblioteki Ewy Kisiel: by książki Henryka Piecucha znalazły się w katalogu; żeby w naszej bibliotece było jak najwięcej książek jego autorstwa.
* * *
Stosując metodykę Henryka Piecucha, którą nazwałem „memuar jako punkt wyjścia”, chciałbym opowiedzieć kilka anegdot, w których wątki fabularne – tzn. życiorys Henryka Piecucha i mój splatały się. Węzeł fabularny został zawiązany właśnie w tej bibliotece – na inauguracji Dyskusyjnego Klubu Książki 13 lutego 2014 r. (jeszcze w poprzedniej siedzibie biblioteki, w Zespole Szkół w Michałowicach).
Oto ciąg anegdot, najprawdziwszych.
Kiedy w 1975 i 6 roku jako student Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie (obecnie Akademia Teatralna) chodziłem ze szkoły ul. Miodową do „Dziekanki” (akademik wyższych szkół artystycznych) na obiady, przy trasie WZ znajdowała się tablica pamiątkowa: w tym miejscu w 1943 r. zginęli młodzi żołnierze AK w walce z Niemcami. Wśród poległych był Kryska.
Kilka lat później. Akademik przy ul. Kickiego. W studenckim klubie „Ubab” aż kipiało. Młodych ludzi przede wszystkim interesowała poezja; polityka – walka z komuną albo kariera, pieniądze, mimo wszystko, mniej. Mentorem tej grupy był Sławomir Kryska – wybitny poeta, a także prozaik, dziennikarz i redaktor – przeważnie naczelny (tzn. zastępca naczelnego). Mnie w tamtych czasach najbardziej interesował reportaż literacki, a szczególnie poetycki reportaż literacki.
Byłem jednym z wychowanków i przyjaciół Sławomira Kryski. Sławek wielkim poetą był, ponieważ tak stwierdził Jarosław Iwaszkiewicz. Poza tym Kryskę hołubiło wojsko polskie. Na ulicy Miodowej zginął starszy brat Kryski, a ojciec był żołnierzem Pierwszej Brygady Józefa Piłsudskiego, pułkownikiem w XX-leciu międzywojennym, po wojnie skazanym na śmierć (wyroku nie wykonano, przesiedział 9 lat w więzieniu). Przyczynek do historii: przekonałem się wielokrotnie, że w latach 70. I 80. XX wieku Ludowe Wojsko Polskie wręcz czciło Józefa Piłsudskiego – oczywiście nieoficjalnie. Na różnego rodzaju imprezy wojsko zapraszało najwybitniejszych artystów. W latach 70., (ale już nie w 80.) niemal każdy aktor, reżyser czy malarz chciał być zapraszany na elitarne imprezy dla najwybitniejszych artystów organizowane przez wojsko. Kryska wśród tych gości był szczególnie traktowany.
Jesień 1981 roku, czyli czas „Solidarności”. Do redakcji „Kulis – Expressu – Wieczornego” przyszło kilkunastu studentów dziennikarstwa – jednym z nich byłem ja. Poznawaliśmy proces wydawniczy.
Na dziennikarstwo koniecznie chciałem się dostać, podobnie jak wielu młodych ludzi, ponieważ prowadził tam zajęcia Krzysztof Kąkolewski – uczeń i następca Melchiora Wańkowicza. (Wtedy K. Kąkolewski był bardziej znany od Ryszarda Kapuścińskiego). Po oprowadzeniu po redakcji i drukarni (drukarnia znajdowała się na miejscu) moi koledzy studenci poszli. Ja zostałem. Układałem tytuły do „Expressu Wieczornego” w rodzaju: „Z willi do więziennej celi”. Jako student dziennych studiów byłem zatrudniony jako dziennikarz na pełnym etacie. Drzwi do warszawskich redakcji otworzył mi dziennikarski debiut: opublikowanie reportażu „Górniczy western”. Ukazywały się moje kolejne reportaże – komentowane, cytowane w przeglądach prasy, chwalone, ale też grożono mi sądem.
W redakcji zatrzymał mnie mój kierownik – Czesław Curyło. To on oprowadzał nas studentów. Jest on nieco niższy i drobniejszej budowy ode mnie (mam 1,67 m wzrostu). Do redakcyjnego pokoju wszedł miniaturowy mężczyzna – drobnej budowy i zdecydowanie niższy od Curyły i ode mnie. Chyba nie miał więcej niż metr czterdzieści.
Redaktor Curyło przedstawił mi tego miniaturowego mężczyznę: Oto wielka legenda „Expressu”; chyba nie wypowiedział nazwiska, bo jeśli legenda to powinienem wiedzieć, a teraz po latach nie chcę zgadywać. Rozpoczęła się dłuższa przerwa w pracy. Gwiazda dziennikarstwa sypała anegdotami, dykteryjkami: Mam przyjaciela – oficera Wojsk Ochrony Pogranicza, dwa metry wzrostu. Kiedy chodzimy po Warszawie, on idzie przy krawężniku, a ja chodnikiem. Wtedy lepiej nam się rozmawia. Przesyłał mi sensacyjne informacje z granicy czechosłowacko-NRD-owskiej o kontrabandzie, mordercach uciekających na Zachód, skarbach ukrytych przez hitlerowców. Przyjaciel został redaktorem naczelnym tygodnika „Granica” i teraz mieszka w Warszawie. Mówię mu, a po coś ty został tym redaktorem naczelnym, a kto będzie dostarczał mi sensacyjnych tematów?
Wtedy, w czasie rozmowy ze słynnym dziennikarzem „Expressu” nie zapamiętałem nazwiska tego „dwumetrowego” redaktora naczelnego „Granicy”. Poznałem go na inauguracyjnym spotkaniu DKK – chodzi oczywiście o Henryka Piecucha. W dokumentach wpisano mu, że ma 1, 92 m wzrostu. Te dwa metry to dziennikarska licentia poetica.
Rok 1990, ministrem spraw wewnętrznych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego był gen. Czesław Kiszczak (do 6 lipca 1990 r.). W mediach ukazywały się informacje o paleniu teczek z tajnymi dokumentami. Od kilku lat z rodziną mieszkałem już w Michałowicach. Sławomir Kryska z żoną odwiedzili nas kilka razy. Kiedyś Sławek przybiegł do redakcji z ważną wiadomością: Służby nie tylko niszczą dokumenty, ale tworzą fałszywki, przygotowują fałszywe dokumenty. Wiem to z dobrego źródła. To jest bomba z opóźnionym zapłonem.
Po latach okazało się, że Sławek miał rację, kiedy politycy sięgnęli do zasobów Instytutu Pamięci Narodowej i zaczęła się wojna na teczki. Dopiero niedawno domyśliłem się, że tym wiarygodnym źródłem był Henryk Piecuch. Po rozmowach z H. Piecuchem, jak dziennikarz z dziennikarzem, okazało się, że mamy lub mieliśmy trochę wspólnych znajomych. Wielu z nich już nie żyje, jak np. Sławomir Kryska. Kryska był przyjacielem Henryka Piecucha. Dowiedziałem się o tym po latach.
Kolejna osoba, którą znaliśmy: Henryk Piecuch oraz ja – Krzysztof Kąkolewski. U Krzysztofa Kąkolewskiego napisałem pracę dyplomową. Bardzo pomogły mi w karierze zawodowej jego rekomendacje o pisanych przeze mnie reportażach. Wypowiadał się to tu, to tam, również na prowadzonych przez siebie zajęciach dla studentów, o moich publikacjach jeszcze długo po moich studiach dziennikarskich.
Henryk Piecuch był przyjacielem Krzysztofa Kąkolewskiego. Ja warsztatu literacko-dziennikarskiego u Kąkolewskiego uczyłem się na studiach, a H. Piecuch podczas towarzyskich spotkań z jednym z najwybitniejszych reportażystów. H. Piecuch był np. świadkiem, jak powstawał pierwszy wywiad-rzeka – z Melchiorem Wańkowiczem. Jeździł z K. Kąkolewskim do mieszkania M. Wańkowicza przy ul. Rakowieckiej, róg Marszałkowskiej i był świadkiem, jak M. Wańkowicz autoryzował ten wywiad, nanosząc obficie poprawki na maszynopisie. Krzysztof Kąkolewski wielokrotnie bywał u Henryka Piecucha w Michałowicach.
Kolejna uwaga, przede wszystkim na poziomie analizy genologicznej: Henryk Piecuch swoimi książkami-esejami kontynuuje i rozwija działalność reporterską (chodzi o literaturę faktu) Kąkolewskiego. Pisarz, który mieszka w Michałowicach, udoskonalił narzędzia wynalezione, wypracowane przez reportażystę Kąkolewskiego. Żeby to wyjaśnić, należałoby napisać długą dysertację, a najlepiej chyba esej. Przedstawmy szkic takiej pracy:
Kiedy Zachód budował kapitalizm i cywilizację przemysłu, Polska, wtedy pod zaborami, tworzyła wybitną literaturę – poezję. Przedstawicielami ziemiańskiego nurtu literatury są: Mickiewicz, Słowacki czy Krasiński. Ta polska literatura doby romantyzmu osiągnęła szczyty światowego poziomu, a chyba nawet jest tym szczytem – razem z dziełami Homera. Świat o tym wie, tzn. tę świadomość ma elita intelektualna świata. Gorzej jednak z czytaniem polskiej literatury. Szczyty poziomu osiągnęła nasza polska literatura pozytywizmu (tym najwyższym szczytem jest „Lalka” B. Prusa). Wciąż mamy pisarzy na najwyższym światowym poziomie – świadczą o tym chociażby literackie nagrody Nobla. Dobrym, ale nie jedynym przykładem na światowy poziom współczesnej polskiej literatury jest polska szkoła reportażu. Jej twórcą był Melchior Wańkowicz. Tu jednak trzeba sobie zadać pytanie, czy ten „żubr litewski” był reportażystą sensu stricte? Czy w swojej prozatorskiej twórczości „popełnił” utwory sensu stricte reporterskie? Na pewno zbliżył się do tego gatunku – do gatunku reportażu literackiego. Pozostawmy ten temat krytykom.
Pierwszym w pełni reportażystą był Krzysztof Kąkolewski. Udoskonalił on metodę pisarską wypracowaną przez pisarzy realizmu drugiej połowy XIX wieku. Poszedł krok dalej penetrując psychikę postaci. Metoda pisarska polega na wnikliwej analizie faktów, a to obnaża psychikę, pozwala dotrzeć do psychologicznej prawdy, która może boleć bardziej niż w prozie Dostojewskiego. Narzędzie stosowane – wynalezione przez Kąkolewskiego jest skuteczne, ale często bolesne, przeważnie niszczy stereotypy, konformistyczne wyobrażenia. Ustalenie faktów i ich analiza pozwala tworzyć zupełnie nowe rzeczywistości literackie.
Krzysztof Kąkolewski był praktykiem, ale też teoretykiem. Henryk Piecuch uczył się u niego pisarskiego warsztatu podczas przyjacielskich pogawędek, a ja na zajęciach na Uniwersytecie Warszawskim.
Piecuch analizuje dokumenty z tajnych archiwów (potrafił takie zdobyć), rozmawia z ludźmi tworzącymi potężne systemy służb specjalnych, sprawdza, niekiedy wręcz eksperymentalnie, jak ten tajny system działa i próbuje zrozumieć – opisać mechanizmy tego systemu, próbuje zrozumieć ludzi, którzy tworzyli i tworzą takie systemy.
Mechanizmy zdają się być ponadczasowe, a ich poznanie pozwala wyjaśniać fakty z przeszłości oraz lepiej rozumieć „dziejącą się” tu i teraz rzeczywistość, a nawet antycypować wydarzenia.
Stosując po raz kolejny pisarską metodę Henryka Piecucha, wg której punktem wyjścia jest memuar, kolejny temat, który mógłby być zrealizowany w postaci eseju. Spotykamy się w bibliotece, tym bardziej warto o tym przynajmniej wspomnieć: o księgozbiorach; prywatnych księgozbiorach pisarzy, o których mówiłem w niniejszym referacie. Henryk Piecuch posiada ok. 4 tys. woluminów; niewielkie mieszkanie Sławomira Kryski – trzy pokoje, na pewno nie miało więcej niż 80 m kw. – przepełnione było książkami, dużo książek w swoim mieszkaniu w Warszawie w wieżowcu z zegarem przy parku Skaryszewskim miał Krzysztof Kąkolewski.
Inna nasza sąsiadka – sprzed lat: Maria Dąbrowska, w swoim letnim domku w Komorowie zgromadziła trzy tysiące książek. Dom testamentem przekazała Związkowi Autorów i Kompozytorów Scenicznych (ZAiKS), a ten gminie. W budynku tym, wyremontowanym, zadbanym, znajduje się Gminna Biblioteka Publiczna w Komorowie im. Marii Dąbrowskiej – z minimuzeum pisarki: pamiątkami i książkami.
Jako czytelnik powyższych pisarzy lubię opowiadać najprawdziwszą anegdotę o moim księgozbiorze. Kiedy zaczęło brakować mi miejsca na książki, postanowiłem wybudować nowy dom. Posiadam ponad 3 tys. woluminów. Trwało to ponad dekadę, a tak naprawdę epokę: rozpoczęła się era postindustrialna, społeczeństwa informacyjnego, gospodarki opartej na wiedzy. Teraz staram się gromadzić książki elektroniczne, oczywiście wolę brać do ręki papierowe, te są z epoki Gutenberga; szeleszczą i pachną farbą drukarską. E-książka jest jednak praktyczniejsza i w swoim czytniku e-booków posiadam 3 tys. tytułów.
Gabinet pisarza Henryka Piecucha ma swoją intelektualną, twórczą atmosferę. Na wszystkich ścianach tego pokoju – z oknem na ogród – od podłogi do sufitu znajdują się półki przepełnione książkami. Na dużym biurku leżą książki, a wśród nich laptop z dostępem do szerokopasmowego Internetu. Pokój przyozdabiają obrazy i niewielkie rzeźby, które wykonał pisarza.
Od wczesnego dzieciństwa Henryk Piecuch dużo czyta, „połyka” książkę za książką. W jego pisarstwie to „widać, słychać i czuć” w rozległej i głębokiej wiedzy, ale i w formie przekazu. Jego książki przeważnie zawierają motto – cytat; rozdziały w książkach często zaczynają się cytatem – to umieszcza treści przekazywane przez pisarza w szerokim kontekście – intelektualnym, historycznym, etycznym itp.
Stanisław J. Szałapak
PRZYPISY
1) Notkę tę na tzw. IV okładce (okładka tylna) książki Henryka Piecucha pt.: „Wałęsa i… Kryptonim «Bolek». Operacje tajnych służb MON i MSW. Tajna historia mojego życia.” (Agencja Wydawnicza CB, Warszawa 2012. ISBN 978-83-7339-087-4) napisał wydawca (właściciel Agencji Wydawniczej CB) Andrzej Zasieczny. W swojej notce A. Zasieczny napisał, że „H. Piecuch „Popełnił 58 książek”; w życiorysie umieszczonym w niniejszym referacie piszemy, że H. Piecuch „Popełnił 73 książki” – zgodnie z aktualnym stanem.
2) Henryk Piecuch: „As CIA i… W kręgu donosów, mitów i faktów o Ryszardzie pułkowniku Kuklińskim. Tajna historia Polski.” Agencja Wydawnicza CB, Warszawa 2015. ISBN 978-83-7339-126-0.
3) Recenzja J. Kurtyki o książce H. Piecucha pt. „Akcje specjalne. Tajna historia Polski” w: „Zeszyty Historyczne WiN-u”, zeszyt nr 9, grudzień 1966, s. 303.