Się napisało ZDZIWIONYM POD ROZWAGĘ

Zbulwersowały mnie przedświątecznie doniesienia medialne (nie wiem czy prawdziwe) o tym, że prezydent, w wypadku nie uwzględnienia jego „prerogatyw” w zakresie „wyręczania tzw. wymiaru sprawiedliwości” i ułaskawiania kogo chce i jak chce zamierza wysyłać listy do władz i instytucji międzynarodowych o tym, że III RP mogą się pojawić więźniowie polityczni. Czyżby „Głowa” zapomniała, że w naszej judeochrześcijańskiej kulturze święta są do świętowanie, a nie od kapowania. Zaś osobom zdziwionym wysokimi zarobkami niektórych propagandystów „dobrej zmiany”, ale nie tylko, przypominam, że to nic nowego. Zawsze tak było. Tak jest i tak pewnie będzie. Tu przytaczam nieco zmodyfikowane fragment książki Proces. Kłamstwa, mity, dezinformacje i konfabulacje: No i jeszcze jedno: głuptak nawet osadzony w pałacu i tak orłem się nie stanie. Nadal będzie głuptakiem. A kto wie, czy nie gorszym?

 

Reanimowani (chodzi o działaczy ZPP – przyp. H.P.), czyli świeży miot komunistów, był popłuczynami pierwszej ligi działaczy Komunistycznej Partii Polski, która była już partią rozstrzelanych. Jej najwybitniejsi przedstawiciele spoczywali od 1937 r. w piachu.        

Strach był najlepszą gwarancją, że świeży miot będzie posłuszny i bez problemu da się z niego ulepić wojowniczych janczarów bolszewizmu. Należy jednak przyznać, że Wielki Językoznawca był także niezłym psychologiem i obok strachu oraz morderczych kar przewidział dla wybrańców szczyptę luksusu. Nawet wówczas, gdy miał jeszcze nóż na gardle, na początku 1943 r. nie żałował im smakołyków.

Julian Stryjkowski (korektor i dziennikarz „Wolnej Polski” w: Ocalony na Wschodzie): „Podkarmiałem się jeszcze delikatesami ze sklepu Jelisiejewa. Tak nazywał się bogaty kupiec, właściciel przedrewolucyjnego magazynu. Do niego mieli prawo wstępu uprzywilejowani.        Wspaniałe wnętrze lśniło hebanowymi ladami w świetle kryształów weneckich żyrandoli. To była bajka i fantazja, a rzeczywistość zaćmiewa lada z połaciami szynki, pęta kiełbas w różnych gatunkach, mięsiwem, schabem, konserwami, dżemem. Od samego patrzenia miga w oczach jak na przedwojennym filmie. Kawior czerwony i czarny sprzedawcy czerpią łyżkami na kaszę. W sklepie pełno. Tu znaleźliśmy się w innym świecie, nie obowiązuje kolejka, dla każdego starczy. Obfitość rozstraja. Oczy biegają: co najpierw? Ile? Nie ma limitu. Bierz wszystko, jeśli uniesiesz. Mnogo krasiwych żenszczyn, wsiech nie priejebiosz, no staratsa nada. Jakże aktualne porzekadło! Nastał komunistyczny raj. Tłum dawnych łagierników i zapadników ze straconym biletem partyjnym, wszyscy nienasyceni, głodni, jak ja, pod dobroczynnymi skrzydłami Wandy Wasilewskiej, z hektycznymi wypiekami na twarzy wynoszą pełne torby. Ja dotrzymuję kroku. Wychodzę obładowany szynką, kiełbasami, kawiorem. Jestem wśród uprzywilejowanych, bo nie wszyscy, którzy umierali w łagrach, i nie wszyscy, którzy głodowali w strojbatach, mają przepustkę do pałacu Jelisiejewa. Ile z tych niedostępnych dla tubylca rozkoszy idzie na marne… Ile spleśnieje kiełbas, szynki, kawioru… Ja sam wyrzucałem wiele”.   No to apanaże wybrańców: Od 12.05.1944 r. zgodnie z etatami Aparatu Zarządu Głównego ZPP ustalono skład personalny Wydziałów ZPP i wysokość pensji miesięcznych obowiązujących od 1.05.1944 r. Tu skrócony wyciąg listy płac:

         Sekretarz Zarząd – Sztachelski Jerzy (1900 rubli)

         Wydział Organizacyjny – Bristygier Julia (1800 rubli)

         Wydział Wojskowy – 3. Plateranki: Sokorska (Snarska) Maria (1300 rubli); Sztachelska Irena (1300 rubli); Grochal Danuta (1000 rubli)…

         Jeżeli się weźmie pod uwagę, że dla zwykłych ludzi sklep, o którym pisze J. Stryjkowski, był absolutnie niedostępny, a w tym sklepie kilogram kawioru kosztował 45 rubli, szynki – 25 rubli, kiełbasy – 20 rubli itp., to warto było być funkcyjnym w kierownictwie ZPP, a może i gdzie indziej. Warto było trzymać sztamę z W. Wasilewską i dostawać przepustki do sklepu Jelisiejewa. Uf! Oj! Uj! Hm! Uch! Wprawdzie propaganda peerelowska, manipulując faktami pouczała nas, że nie wydaliśmy z naszego łona żadnego naśladowcy Vidkuna Quislinga. Ale małych drani, takich jak Jerzy Sztachelski czy Piotr Zaremba, że nie wspomnę o Bolesławie Bierucie et consortes oraz „naczalstwie” Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR,  mieliśmy sporo. To oni sprowadzali na naszą ziemię czy to oddziały Smierszu, NKWD, czy podobne nieszczęścia.

Stefan Żeromski (Na probostwie w Wyszkowie): „Kto na ziemię ojczystą, choćby grzeszną i złą wroga odwiecznego naprowadził, zdeptał ją, stratował, spalił, złupił rękoma cudzoziemskiego żołdactwa, ten się wyzuł Ojczyzny (…). Na ziemi polskiej nie ma dla tych ludzi już ani tyle miejsca, ile zajmą stopy człowieka, ani tyle, ile zajmie mogiła”.

         A oto milowe słupy stwarzania Peerelu:

         Napaść z dnia 17 września 1939 r.

         Zbrodnia Katyńska.

         Oparte o moskiewski import przyczółki partyjne w kraju.

         Wanda Wasilewska i „Wolna Polska”.

         Zerwanie przez rząd ZSRR stosunków dyplomatycznych z legalnym Rządem RP na uchodźstwie.         

         Związek Patriotów Polskich.

         Polskie Siły Zbrojne w ZSRR.

         Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego i jego Manifest. Znany w historiografii jako Manifest 22 Lipca [1944 roku]. Zmanipulowany, sfałszowany od a do z. To Manifest powstały na rozkaz. Stworzony, poprawiany, korygowany i zatwierdzony w Moskwie. Wydrukowany w Moskwie. Kolportowany z Moskwy. Przesłany z Moskwy do kraju w celu zaciemniania tego, co planowano z Polską zrobić. Co w końcu zrobiono. Jest to najdoskonalsza znana forma przedpeerelowskiego hist-propagu. Dobry wzór do naśladowania dla innych, niezależnie od opcji politycznych. Przekaz historyczny potrzebuje prawdy historycznej. Niestety, prawda historyczna niekiedy przeszkadza „prawdzie” propagandy. Tak, ten świat jawił mi się jako Leibnizowska monada samoreprodukujących się problemów i rozwiązań w myśl obowiązującej byłej, ale ciągle aktualnej propagandy peerelowskiej.

To subtelność lokomotywy. Stanisław Szałapak (z recenzji wewnętrznej „Procesu…”) Piecuch z reporterskich wędrówek, z niebywałym talentem do syntezy wydobywa to, o czym wszyscy wiedzieli, ale miało kto rozumiał. Pisarz ma talent do przekłuwania pustych balonów, postrzegania i ujawniania draństw oraz śmieszności. Razi go kompletny braku empatii i nienawistna wredności w ludziach, w wymiarze sprawiedliwości, instytucjach i ideologiach oraz w działaczach nadętych i pysznych, takich jak jego oskarżycielki. Autor Tajnej historii Polski po każdej napisanej książce upominając się do wolności od głupoty mówi zarazem, że jest dumny z tego, że siebie nie może być dumny (…)”.

Opisując jakieś wydarzenia historyczne zawsze zastanawiam się czy trafiam w punk wydarzeń. Rozważanie „jak było” to moja czarna rozpacz i jasna cholera. Niestety, niektórzy ludzie, z wiedzą historyczną mniejszą niż zero nie mają takich dylematów. Oni wiedzą. W tej sytuacji prawda, co jakiś czas, próbuje odebrać sobie życie, połykając środki nasenne, a ja, na wszelki wypadek postanowiłem unikać ludzi, którzy nigdy nie mają wątpliwości. Oto co na ten temat ma do powiedzenia pisarz i krytyk, profesor filologii: Jerzy Jarniewicz (esej w „Twórczości”): „Jak było” pozostaje pytaniem głęboko zakonspirowanym, którego nie zdemaskuje żadna, choćby najbardziej przenikliwa odpowiedź. Próby dochodzenia tego, co wydarzyło się w przeszłości, nie są niczym innym jak tylko usiłowaniem odtworzenia nieobecnej rzeczywistości, która z samej definicji istnieć już nie może: przeszłość jest „tym, co było”, a więc „tym, czego nie ma”. W zapełnianiu pozostałej po niej pustki udział biorą pospołu pamięć i wyobraźnia, dzięki którym przeszłość nie tyle dobywana z niebytu, ile z nich tworzona i przekształcana w opowieść, zwaną historią.  A Jacek Zalewski (szkicu w „Twórczości” ): „Ile kłamstw trzeba po drodze przyswoić, żeby dojść do prawdy?  Ile prawd trzeba odrzucić? Kto pojmie sens tej ukrytej batalii, jaka toczy się w nas bez udziału naszej jaźni? To obszar gdzie wartości transcendentalne używane są jako broń taktyczna – dobre jest to, co pozwala na spokojny sen. Prawda to suma kłamstw, w które uwierzyliśmy”.

         Istnieją trzy dziedziny życia, gdzie kłamstwo pozostaje głównym narzędziem pracy. Jedną jest propaganda, drugą – tajne służby, a trzecie to polityka. We wszystkich tych przypadkach kłamie się nie tylko przez przeinaczanie faktów i informacji; o wiele częściej przemilcza się prawdę lub modyfikuje w ten sposób, aby skutecznie wprowadzać ludzi w błąd.

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *