PROCES. KŁAMSTWA, MITY, DEZINFORMACJE I KONFABULACJĘ

Napisałem 97 książkę, w tym miejscu tylko tekst od wydawcy. Naprawdę nie jest moją winą, że Andrzej Zasieczny zaczął początek tego wstępu tak, jak zaczął (bo dalej jest już klarownie)i napisał w nim to, co napisał.

OD WYDAWCY

Czy Wydawnictwo Poznańskie, które ma w swoim dorobku wiele wartościowych dzieł historycznych, publikując wynurzenia Olgi Wiechnik sądziło, że jedyną reakcją na jej książkę będą miłe pseudorecenzje dziennikarzy, którzy niewiele wiedzą o II wojnie światowej, a zwłaszcza o Armii Polskiej formowanej w Związku Sowieckim w latach 1943-1944?

         Czy Wydawnictwo Poznańskie zleciło zrecenzowanie maszynopisu książki O. Wiechnik przed publikacją historykowi, który zna dzieje 1. Samodzielnego Batalionu Kobiecego im. E. Plater?

         Czy kierownictwo Wydawnictwa Poznańskiego słyszało o laureatce Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, białoruskiej pisarce Swietłanie Aleksijewicz i czy zna jej książkę pt. Wojna nie ma nic z kobiety? Jeśli odpowiedź na to pytanie byłaby twierdząca, to czy tak trudno jest zrozumieć, że obyczaje i stosunek do kobiet w Wojsku Polskim formowanym w Związku Sowieckim były podobne jak w Armii Czerwonej? Czy wydawcy z Poznania wiedzą, że na 648 etatów oficerskich w 1. Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki i w 1 . SBK aż 2/3 obsadzali Rosjanie, którzy otrzymali rozkaz, aby ubrać polskie mundury i być Polakami? Czy mam wyjaśnić, dlaczego w 1943 roku brakowało w Sielcach nad Oką polskich oficerów (podoficerów zresztą też)?

         Czy kierownictwu Wydawnictwa Poznańskiego znane jest pojęcie „tajemnicy dziennikarskiej|”? Czy wydawcy z Poznania nie rozumieją, że skoro rozmówczyni H. Piecucha zastrzegła sobie anonimowość, to miał on obowiązek chronić swoje źródło informacji? Zresztą świadkami rozmowy H. Piecucha z byłą żołnierką 1. SBK były trzy osobo (jest o tym szczegółowo mowa w tej książce) i nikt, kto ma trochę oleju w głowie i odrobinę uczciwości nie może tego zakwestionować (za wyjątkiem oczywiście Sądów w III RP).

         Czy kierownictwo Wydawnictwa Poznańskiego rozumie, że wywiad H. Piecucha z kombatantką 1. SBK nie mógł być opublikowany przed 1990 rokiem, ponieważ w PRL istniał i działał Główny Urząd Kontroli Publikacji i Widowisk (czyli cenzura)? Ten wywiad, który oddaje tragedię życia rozmówczyni H. Piecucha i jej koleżanek (ale przecież nie całego batalionu – tego też wydawcy z Poznania i O. Wiechnik nie są w stanie pojąć?) mógł się ukazać drukiem dopiero po likwidacji w Polsce cenzury, czyli po 1990 roku.

         Wprawdzie O. Wiechnik podaje w bibliografii do swojej książki moje opracowanie pt. Polowanie na pułkownika…, w którym dokładnie opisałem okoliczności afery wokół książki Akcje specjalne, ale mam wątpliwości, czy je (tzn. Polowanie na pułkownika) dokładnie przeczytała, a nawet jeśli to jej się udało, chyba niezbyt wiele zrozumiała. Gdyby było inaczej, to by w swoim dziele nie wypisywała różnych idiotyzmów, np. że H. Piecuch „z pojedynczych przypadków przemocy seksualnej odnotowanych przez dowódczynię próbuje uczynić argument potwierdzający teorię o „batalionie dup””.

         Czy kierownictwo Wydawnictwa Poznańskiego także twierdzi, że w książce Akcje specjalne H. Piecuch zajmuje się „potwierdzaniem teorii o „batalionie dup””? Jeśli tak, to proszę wskazać, gdzie w tekście Akcji specjalnych autor pisze, że 1. SBK był „batalionem dup”!      

         W liście do H. Piecucha, który zaproponował Wydawnictwu Poznańskiemu wydanie własnej książki prostującej przekłamania i manipulacje p. O. Wiechnik, redaktor Bogumił Twardowski stwierdził, że książki Akcje specjalne nie czytał, ale zna jej treść (chyba z opowieści O. Wiechnik?). Dalej oznajmił, że wydawnictwo nie może podjąć się wydania książki H. Piecucha, ponieważ to „naruszyłoby wiarygodność i podstawową lojalność [wydawcy, czyli Wydawnictwa Poznańskiego – A.Z.] wobec autorki Platerówek…”.

         No i świetnie! Teraz wszystko jest jasne!

         Z listu p. Redaktora wynika, że Wydawnictwo Poznańskie zamierza budować swoją wiarygodność poprzez rozpowszechnianie w swoich książkach bredni i idiotyzmów na temat historii najnowszej, a zwłaszcza na temat dziejów II wojny światowej. To wydawnictwo będzie broniło dobrego imienia O. Wiechnik tak, jak gen. W. Jaruzelski bronił socjalizmu. Przypuszczam, że skutek będzie podobny.

         Zastanawiam się, jakie motywy kierowały O. Wiechnik, gdy zasiadała do pisania książki Platerówki? Boże broń! Kobiety, wojna i powojnie. Czy chciała przypomnieć ciężki, często tragiczny los Polek, które trafiły do jednostek Wojska Polskiego formowanych w Związku Sowieckim w latach 1943-1944? Czy chciała przekonać czytelników, że wszystkie kobiety przyjęte albo zmobilizowane do tego wojska służyły w 1. Samodzielnym Batalionie Kobiecym im. E. Plater (co nie jest prawdą)? Czy swoją książką chciała bronić dobrego imienia kombatantek 1. SBK, na których cześć rzekomo nastawał H. Piecuch w książce Akcje specjalne. Od Bieruta do Ochaba?   

Gdyby ktoś przypadkiem nie wiedział jak wyglądała Noc Walpurgii, która w Europie najczęściej jest kojarzona z sabatem czarownic, to wystarczyło wybrać się na korytarze Sądu Rejonowego lub Apelacyjnego w Warszawie w latach 1996-2001, by wziąć udział w perwersyjnych bachanaliach ku czci bolszewickiego szatana.

          Po ogłoszeniu niekorzystnego dla autora Akcji specjalnych wyroku za rzekome zniesławienie kobiet żołnierek 1. Samodzielnego Batalionu Kobiecego (1. SBK) im. Emilii Plater kilka funkcyjnych kombatantek byłych Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR i ich afirmanci rozpoczęli sabat czarownic.

         Wyrok na płk. Henryka Piecucha wydały sędziny w/w Sądów. W wypadku Sądu Rejonowego była to sędzina Anna Wujec. W drugim przypadku nieco bardziej dystyngowana sędzina  Aleksandra Hofmańska.

         Miejsce góry Brocken, na której od VIII wieku w nocy z 30 kwietnia na 1 maja obywają się sabaty czarownic, w Warszawie pełniły korytarze sądowe, a następnie okoliczne knajpy.

         W rolę św. Walpurgi wcieliły się oskarżycielki autora Akcji specjalnych: Irena Sztachelska, Lucyna Bibrowska, Adela Żurawska i Krystyna Jodkowska, które uzurpowały sobie, że są reprezentantkami całej populacji kombatantek 1. SBK im. Emilii Plater. 

         Przed wiekami sabatom przewodziła bogini śmierci Hel, a teraz do oskarżycielek dołączył jako ich patron prokurator Janusz Regulski, wykrzykując w kierunku płk. H. Piecucha, że „dość już złego i wulgarnego pisania o Stalinie!”.

         Czegóż to autor Akcji specjalnych dopuścił się, że zwaliły mu się na głowę gromy sypane przez różne ważne instytucje, począwszy od Kancelarii Prezydenta RP, poprzez kilka ministerstw, Sejm i przeróżne organizacje społeczne, m.in. zrzeszające zbolszewiczonych kombatantów 1. i 2. Armii WP, po spatologizowane media?

         Czegoż chciała ta cała ferajna? Czego się obawiała?

         Ano Henryk Piecuch odważył się napisać to, o czym wszyscy wiedzieli, ale nikt nie mówił. Napisał Akcje specjalne, książkę wydaną w 1996 roku przez moje wydawnictwo – Agencję Wydawniczą CB. W liczącej 532 str. książce poświęconej pierwszym powojennym latom PRL zacytował na 3/4 strony wywiad przeprowadzony w czasie II Zlotu Plateranek w 1978 roku z jedną z byłych żołnierek. Relantka wspominała o losie kobiet 1. SBK brutalnie wykorzystywanych, również seksualnie.

         Aktor Akcji specjalnych rozmawiał z informatorką w obecności świadków. Zapisał wiernie słowa żołnierki. Opatrzył jej relację obszernym przypisem, a przy okazji obalił jeden z mitów o Polskich Siłach Zbrojnych powstałych na terenie ZSRR w czasie II wojny światowej.

         Po wydaniu książki będącej pierwszy tomem cyklu Tajna historia Polski i zapowiedzią następnych z tego cyklu kilkanaście osób związanych z dawnym ustrojem, a mających w pierwszej dekadzie Wolnej Polski jeszcze sporo do powiedzenia, poczuło się zaniepokojonych tak bardzo, że postanowiono dać niepokornemu autorowi nauczkę. Wykorzystując pretekst, że rozmówczyni H. Piecucha relacjonowała swoje przeżycia w 1.SBK nie owijając spraw w bawełnę, a autor wiernie zapisał jej słowa, oskarżono go o „zbezczeszczenie czci kobiet 1. SBK, które walczyły i ginęły w czasie  2. wojny światowej”. Rzecz w tym, że żołnierki 1. SBK nie walczyły i nie ginęły. A jeżeli ginęły i walczyły, to nie z Niemcami.   

         Rozległ się wrzask stalinówek i stalinowców. Cztery zasłużone dla komunizmu bolszewiczki, zajmujące niegdyś w 1. SBK prominentne stanowiska: I. Sztachelska, L. Bibrowska, A. Żurawska i K. Jodkowska, mając sporo na sumieniu, zawlokły autora do sądu.

         Do pomocy oskarżycielkom prywatnym Państwo Polskie – i to jest dopiero niebywały skandal! – w którego imieniu zadziałała Prokuratura Wojewódzka w Warszawie, wydelegowało znanego z zamiłowania do parania się „brudną robotą” prokuratora Janusza Regulskiego. On też miał powody, aby obawiać się pióra Piecucha. Jako uzasadnienie dla tego ruchu Prokuratury podano, że wydelegowania prokuratora J. Regulskiego do udziału w procesie H. Piecucha wymagał „interes społeczny”.        

         Jeżeli ktoś już zapomniał o tym politycznym cyrku, a w zasadzie pierwszym politycznym procesie odbywającym się po 4 czerwca 1989 roku, to może sobie przypomnieć o tym, co się działo czytając wypracowanie Olgi Wiechnik zatytułowane Platerówki? Boże broń! Kobiety, wojna, powojnie. To najbardziej zakłamana książka, jaką zdarzyło mi się czytać w ostatnim okresie.  

                                                                                              Andrzej Zasieczny

 

 

Książka

PROCES. KŁAMSTWA, MITY, DEZINFORMACJE I KONFABULACJĘ jest do nabycia w dobrych ksiągarniach

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *