Na marginesie służb specjalnych

BAR… WZIĘTY

Pamiętacie: Rok 1647 był to dziwny rok, w którym rozmaite znaki na niebie i ziemi zwiastowały jakoweś klęski i nadzwyczajne zdarzenia… No to podstawcie zamiast roku 1647 rok 2015 i zakrzyknijcie „Bar … wzięty”…

Wprawdzie nie wiem czy Mariusz Kamiński, koordynator służb specjalny w rządzie, zafascynowanej Jamesem Bondem Beaty Szydło, po krótkiej, potoczystej, płynnej, bezproblemowej, gładkiej jak pupa niemowlaka zamianie platformersko-peeselowskich, nieudacznych, mało patriotycznych służb specjalnych na bardziej udolne, hiperpatriotyczne służby specjalne, składając meldunek Prezesowi o zrobieniu porządku posłużył się szyfrem z Ogniem i mieczem. Ale mógł to zrobić, bo Prezes, zauroczony literaturą patriotyczną, tak czy inaczej zrozumiałby o co chodzi i może poklepał by p. Mariusza po plecach, o może i niżej…

***

Dość powiedzieć, że obecna ekipa rządowa nie popełniła błędów A. Macierewicza, który likwidując WSI dał zbyt dużo czasu oficerom, by przygotowali atak kosztujący skarb państwa wiele kasy… Dużo by o tym pisać… Ale po co? Skoro teraz sprawa jest czysta jak łza Prezesa, którą ten uronił przed bez mała dziewięciu latach bolejąc nad spartoloną wówczas szansą, którą PIS-owi przyznali wyborcy. Wszystko wskazuje na to, że sprawa już się nie powtórzy… PIS atakuje skutecznie. A ja już szykuję panegiryk…

***

Pozwólcie jednak, ze zanim zacznę hałasować komplementami pod adresem Prezesa i jego komilitonów przytoczę kawałek z przygotowywanej książki Portret z kanalią. Warto bowiem  pamiętać, że historycy fałszują przeszłość, ideolodzy przyszłość, a służby specjalne wszystko. W Kraju Pieroga i Zalewajki tak było, tak jest i chyba jeszcze jakiś czas tak będzie.

Kto powinien pilnować tajnych służb? Media? Media są wprawdzie wolne, ale wredne. Wolne od logiki i zależą jedynie od kapitału. A politycy? Jaki jest koń każdy widzi…

Tajnych służb, rozbudowanych do gigantycznych rozmiarów, nikt nie jest w stanie opanować. Służby specjalne są w stanie wmówić każdemu, że mają gigantyczne sukcesy, tylko nie mogą się tym pochwalić, bo wszystko jest tajne, zaś kiedy podwinie się im noga to wrzask się okrutny podnosi, bo niepowodzenia są jawne.

To stara jak świat śpiewka służb. Nie ma w tym za grosz logiki. Bo skoro sukcesy są tajne to i niepowodzenia takowe powinny być. Wniosek jest prosty: sukcesów brak a niepowodzeń jest od metra.

Uf! Uczucia i myśli bełtają się w moim mózgu jak ciekły azot wieziony beczkowozem do klinik zajmujących się in vitro, czyli zapłodnieniem pozaustrojowym, aby mogły mrozić zarodki, zwane przez niektórych życiem nienarodzonym. Posprzeczałem się kiedyś z politykiem optującym za taką terminologią. Zapytałem go, czy kura mająca kontakt seksualny z kogutem i wydalająca jajo zniosła kurczaka czy jajo? Interlokutor nie odpowiedział. Robiłem mu jajko na czole i pokazałem, że to nie kurczak tylko żółtko i białko…

Uf! Im bardziej poznaję politykę, polityków i tajne służby, tym głębszą czuję do nich odrazę…

Zabawną pomyłką jest twierdzenie, że w demokracji można głosić, co się chce i że służby specjalne podlegają ścisłej kontroli. Im wnikliwiej obserwuję polityków, którzy powinni nadzorować służby specjalne, aby nie poszły w szkodę, tym bardziej przekonuję się, że Arystoteles popełnił błąd  twierdząc, że w każdym człowieku tkwi porcja głupoty, która z wiekiem się zmniejsza. Nasi politycy dowodzą czegoś wręcz przeciwnego…

Jednak dla demokracji nie ma rozsądnej alternatywy. Tak jak nie ma jej dla wschodu i zachodu słońca.

Jeżeli znudziła Was ta opowieść bo macie polityków i tajne służy w głębokim poważaniu i szkoda Wam czasu na zainteresowanie się nimi, to możecie być pewni, że politycy i służby specjalne zainteresują się Wami.

Już to robią, tylko Wy o tym nie wiecie.

W taki sposób dobrnąłem do końca tej historii. Stawiam kropkę. Odwracam kartkę na czystą stronę. I nie wiem jak zacząć następną opowieść. Wychodzę na ulicę. Szaleje wiatr niczym rabuś w pałacu byłego prezydenta…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *